czwartek, 17 grudnia 2009

Tusk w obronie piłki nożnej

Do od lat aktualnej dyskusji na temat fatalnego stanu kultury stadionowej dołączył premier Donald Tusk, czynny fan i wielbiciel piłki nożnej. Choć w opublikowanym przez czwartkową GazetęWyborczą wywiadzie premier nie zapowiedział istotnych zmian legislacyjnych, a jedynie odwołał się do znacznie ściślejszego przestrzegania obecnie obowiązującego prawa, to apel ten należy postrzegać pozytywnie.

Premier słusznie ocenił rażącą dysproporcję między wysokościami kar za identyczne przestępstwa popełnione na stadionie i poza nim. Ktoś kto uderza policjanta siekierą na ulicy dostaje 10 lat więzienia, a ten kto zrobi to samo na stadionie – kolegium. Argumentował, że polskie prawo i tak jest stosunkowo restrykcyjne, ale problemem pozostaje skuteczna egzekucja przepisów.

Wywiad premiera może wydawać się niewiele wnoszącym apelem, ale jeśli organy ścigania potraktują go tak jak powinny, czyli jako jasny, dosadny komunikat z samego szczytu władzy dotyczący kwestii obchodzenia się ze stadionowymi chuliganami, to wszystkich prawdziwych fanów piłki nożnej czekają lepsze czasy.

W tym oficjalnym wsparciu policji, prokuratury i sędziów w wykonaniu premiera jedynym problemem jest jego timing. Trudno bowiem zrozumieć, dlaczego tak kochający piłkę nożną premier dopiero po dwóch latach rządzenia zdecydował się na obronę sportu przed niszczącymi go kibolami. Czy nie można było tak wcześniej?

2 komentarze:

  1. Wybory się zbliżają to i politycy wszelakiej maści zaczynają wygłaszać coraz bardzie racjonalne poglądy. Apogeum zostanie osiągnięte w trakcie kampanii wyborczej kiedy to ze wszystkich stron będziemy słyszeć, że wystarczy wybrać tego konkretnego aby Polska stała się drugą Japonią.

    Pozdrawiam:)
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko nie Japonią! Deflacja to jeszcze większa zaraza niż niepohamowany wzrost cen. :)

    Dziękuję za komentarz, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń